Inuici - kultura i ich psy
Przed 35 tysiącami lat ludzie migrując z Centalnej Azji przekroczyli Cieśninę Beringa wraz ze swoimi psami w typie szakala (Canis aureus). Psy te, krzyżowane z arktycznymi wilkami (Canis lupus), ewoluując na przestrzeni wieków, dały początek rasom arktycznym, między innymi malamutom. W epoce neolitu, 3500 - 2000 lat p.n.e., wykształcił się charakterystyczny typ psów północnych, który przetrwał do dnia dzisiejszego. Psy w typie malamuta istniały więc już przed pięcioma tysiącami lat. Północne szpice charakteryzujące się szorstkim, kudłatym futrem, szpiczastym pyskiem i zakręconym nad grzbietem ogonem, występowały praktycznie we wszystkich możliwych umaszczeniach.
Od samego początku istnienia Innuitów towarzyszyły im psy, tysiące lat przed niewynalezieniem sań. Bez nich podróż i polowania byłyby niemożliwe - człowiek w żaden sposób nie przetrwałby w Arktyce bez psów, nie mając żadnego środka transportu na bezkresnych śnieżnych pustyniach, które musiał na długich trasach przemierzać w poszukiwaniu zwierzyny. Dowody archeologiczne wskazują, że zaprzęgi jakie znamy obecnie mogły być użyte nie wcześniej niż 300-500 lat temu, aczkolwiek wcześniej używano psów jucznych i travois - dwóch żerdzi, któych końce połączone były nad grzbietem psa, a drugi koniec ciągnął się po ziemi, pomiędzy nimi mocowano ładunek. Psów używano także przy zdobywaniu pożywienia - polowano z nimi na niedźwiedzie polarne i inne arktyczne ssaki.
Kiedy człowiek zasiedlił obszary dalekiej Północy, zaczął kształtować psy zgodnie z różnymi potrzebami, wyłaniając w ten sposób poszczególne rasy. Także Malehmiuci wyhodowali stopniowo psy w swoim własnym typie, silne, wytrzymałe i potrafiące doskonale pracować przy oszczędnym wyżywieniu. Po upolowaniu dużej zdobyczy psy transportowały mięso do osady. Kiedy w danym rejonie brakowało żywności, całe osady pakowały swój dobytek na psy i przenosiły się gdzie indziej. Psy ciągnęły lub niosły ładunek, a człowiek szedł przed nimi w rakietach śnieżnych torując drogę w śniegu, by psom łatwiej było pokonywać szlak. To tłumaczy, dlaczego potrzebowano psów silnych i potrafiących przemierzać długie trasy, ale ich szybkość nie była już istotna - psy poruszały się w umiarkowanym tempie, tak by ładunek dotarł na miejsce nienaruszony. Żadna inna rasa na świecie nie dorówna dziś malamutom w długotrwałym ciągnięciu ciężkich ładunków - do tego zadania zostały one wyselekcjonowane w doskonałym stopniu.
Mahlemuckie osady znajdowały się wokół Kotzebue Sound w północno-zachodniej części Alaski i tam właśnie narodziła się rasa alaskan malamutów. Niektórzy z eksploratorów opisują też podobne psy na terenach wybrzeża bardziej na południe. Najwyraźniej ludzie i ich psy migrowali w te rejony, gdzie było więcej pożywienia. Przybrzeżne tereny miały więcej do zaoferowania - bogactwo ryb i zwierzynę zmieniającą się wraz z porami roku. Wszystko to sumując się miało wpływ na zasięg populacji psów, zarówno na północ jak i na południe od pierwotnych osad wokół Kotzebue Sound. Malamuty doskonałego typu spotkać można było na tych terenach aż do połowy lat sześćdziesiątych.
Inuici Mahlemut znani też jako Kuvanmiut albo Kobuk, wiedli życie o stosunkowo dobrym standardzie; pracowali ciężko i wciąż rozwijali u swoich psów siłę, inteligencję i niezawodność na coraz wyższym poziomie. Zwykli mawiać, ze psy są najedzone tak często, jak często oni sami posilają się na szlaku. To humanitarne podejście zaprocentowało w temperamencie alaskan malamutow - mają one, podobnie jak samojedy, lepszy charakter niż pozostałe arktyczne psy pociągowe, są bardziej kontaktowe, towarzyskie, przyjazne wobec ludzi. Kiedy sobie uświadomimy, jak wiele pracujących psów bylo fatalnie traktowanych, niedożywionych i eksploatowanych ponad miarę, trudno byc zaskoczonym, ze wiele arktycznych ras ma złe usposobienie.
Malamute byli natomiast życzliwi i łagodni wobec swoich psów, które w związku z tym borykać się musiały jedynie z surowym klimatem, a nie z okrutnymi praktykami jak u niektórych innych ludów arktycznych. W innych plemionach było z tym o wiele gorzej. Chore psy były porzucane. Zdarzało się, że nieposłuszny pies zostawiał na szlaku krwawy ślad po obcięciu ogona lub był duszony do utraty nieprzytomności. Powszechną praktyką było dotkliwe bicie psów na przykład hamulcem sań. Psy gryzące uprząż były wieszane by straciły przytomność, po czym wybijano im tylne zęby. Koriaci ucinali wykastrowanym psom ogony, wierząc, że będą dzięki temu szybsze. Mieli także zwyczaj trzymania szczeniąt w ciemnych dołach w ziemi od urodzenia do czasu aż można było je przypiąć do zaprzęgu - szczeniaki były po wyciągnięciu tak rozentuzjazmowane, że trudno je było utrzymać, kiedy wyrywały się do biegu. Suki w ciąży często pracowały aż do chwili porodu, jeśli miał on miejsce w drodze, szczenięta były porzucane. Jedynie szczenięta urodzone w domu miały szansę na przeżycie, jeśli zaopiekowały się nimi kobiety.
Przeżywały i co za tym idzie rozmnażały się jedynie najsilniejsze osobniki. Pomijając nawet naturalną selekcję, pamiętać trzeba, że podczas długich wypraw psy nie tylko pracowały dla człowieka, ale były też zapasem świeżego mięsa dla ludzi i pozostałych psów, więc osobniki nie mogące podołać wymaganiom klimatu i ciężkiej pracy po prostu zabijano i zjadano. Psy zaprzęgowe żyły krótko, średnio około 7 lat. Ginęły od odmrożeń, z głodu, w walkach z innymi psami i z drapieżnikami, w wypadkach na trasie, w wyniku chorób. Wiele stawało się ofiarą ludzkiego okrucieństwa i zaniedbania.
W surowym arktycznym klimacie, ciężko pracując, na skąpych racjach pożywienia, przetrwać mogły jedynie osobniki najtwardsze nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Malamuty były łagodne wobec ludzi, ale nie wobec siebie nawzajem. Ich życie było ciągłą walką: o przetrwanie w ekstremalnych warunkach pogodowych, o jedzenie, względy człowieka, pozycję w stadzie, o suki. Zaprzęgi nie zachowywały się tak jak te, które widujemy na wyścigach. Psy często brutalnie ze sobą walczyły i wiele z nich podczas tych walk ginęło. Kłótliwym psom wyrywano bądź wyłamywano zęby. Walka o przywództwo w stadzie była walką na śmierć i życie - przegrywającego psa rozszarpywała reszta stada.
Dieta psów arktycznych oparta była na resztkach mięsa i tłuszczu foki, wieloryba i morsa, często gnijących. Kiedy brakowało jedzenia, psy zjadały dosłownie wszystko, łącznie z uprzężami i linkami. Psy żyjące bardziej na południe były oczywiście lepiej żywione, dostawały głównie suszone ryby. Zimą karmiono je swego rodzaju zupą robioną z suszonych otłuszczonych ości łososia. Psy dostawały jeden posiłek dziennie, wieczorem, po skończonej pracy, wtedy też były pojone. W ciągu dnia zaspakajały pragnienie liżąc śnieg. Lizanie śniegu łagodziło także powodowane głodem bolesne skurcze żołądka. Nieraz psy pracowały ciężko przez wiele dni bez jedzenia i zadziwiające jest, jak głodując mogły nie tylko przeżyć, ale jeszcze pracować.
Mahlemuci rozmnażali tylko najlepsze i najbardziej obiecujące młode psy, ponieważ nie mogli prowadzić większej hodowli ze względu na stały deficyt pożywienia. Psy agresywne wobec ludzi zabijano i zjadano, stąd dzisiejsza niezwykła łagodność tej rasy. Od wyniku polowań zależała ilość pożywienia niezbędna zarówno dla ludzi, jak i dla psów; w czasie jego niedoborów psy często zmuszone były walczyć między sobą o marne resztki, jakie przypadły im w udziale. Psy nie przeznaczone do hodowli byly wcześnie kastrowane. Wykastrowane psy mniej jadły i nie miały skłonności do nieustannych bójek, lepiej dzięki temu pracowały i mogły być trzymane razem na mniejszej przestrzeni. Zdarzało się, że jedynie lider był niewykastrowany, dzięki czemu łatwiej mógł utrzymywać porządek w stadzie.
Malamute traktowali swoje psy z estymą i miały one dla nich olbrzymią wartość, w związku z czym biali ludzie mieli poważne problemy z kupieniem od nich malamutów. Tłumaczy to stosunkowo małą bazę hodowlaną, od której wyprowadzamy współczesne alaskan malamuty.
Innuici
Pisząc o malamutach nie sposób nie wspomnieć o ludziach, którzy stworzyli tą niezwykłą rasę - Innuitach z plemienia Mahlemiut.
Trudno byłoby bowiem do końca zrozumieć, dlaczego nasze malamuty są takie właśnie a nie inne, nie wiedząc skąd pochodzą i jacy byli ludzie, którzy ukształtowali tą wspaniałą rasę.
Trudno byłoby bowiem do końca zrozumieć, dlaczego nasze malamuty są takie właśnie a nie inne, nie wiedząc skąd pochodzą i jacy byli ludzie, którzy ukształtowali tą wspaniałą rasę.
Innuici są ludem niespełna 100-tysięcznym, a przy tym bardzo rozproszonym, rozdzielonym granicami geograficznymi i politycznymi. Żyją oni na dwóch kontynentach, na obszarach Kanady, Stanów Zjednoczonych, Rosji i Danii, na bezkresnej lodowej pustyni rozciągającej sie od Cieśniny Beringa aż po fiordy Wschodniej Grenlandii. Pomimo tego rozproszenia Innuici zdołali dzięki izolacji i silnemu poczuciu wspólnoty zachować przez wieki swoją odrębność rasową, etniczną, językową i kulturową - Innuici nie są Indianami, pomimo że zamieszkują również na kontynencie amerykańskim. Przywędrowali na ten kontynent w innym okresie niż Indianie, oprócz tego nie nalezą do rasy czerwonej, jak Indianie, lecz do żółtej. Słowo Innuit znaczy prawdziwi ludzie, co podkreśla przekonanie Innuitów o swojej odmienności, odrębności od reszty ludzi. To właśnie wysokie mniemanie o sobie, obok powszechnej twórczości artystycznej, dawało im siłę przetrwania w ekstremalnie ciężkich warunkach arktycznych.
Chwilami wydaje mi się, że malamucia niezwykła zdolność przystosowywania się do zmieniających się warunków pochodzi w prostej linii od wrodzonej innuickiej zdolności szybkiej adaptacji. Tak jak przeciętny Innuit potrafi nagle przesiąść się z ciągniętych przez psy sanek wprost na skuter śnieżny, bez trudu przeskakując z epoki lodowcowej w XX wiek, tak samo stworzona przez nich do przeżycia w ekstremalnych warunkach rasa potrafi bez problemu dostosować się do życia w ciepłym mieszkaniu w centrum Europy.
Adaptują się do niemal każdych warunków i przy odpowiednim wychowaniu nauczą się dla nas robić niemal wszystko: ciagnąć sanki na wyścigach, pięknie sie prezentować na wystawach, bawić się z naszymi dziećmi i brać udział w dogoterapii, odnosić sukcesy w próbach uciągu i zawodach posłuszeństwa czy po prostu wiernie towarzyszyć nam w codziennym życiu.
Istnieje właściwie jedna tylko dziedzina, w której malamuty się absolutnie nie sprawdzją, mianowicie jako psy obronne i stróżujące - są po prostu zbyt przyjaźnie nastawione do wszystkich ludzi.
Istnieje właściwie jedna tylko dziedzina, w której malamuty się absolutnie nie sprawdzją, mianowicie jako psy obronne i stróżujące - są po prostu zbyt przyjaźnie nastawione do wszystkich ludzi.
Zadziwia to, jak lud żyjący w tak ekstremalnych warunkach może wnosić coś nowego do ogólnoświatowej cywilizacji. A jednak... Innuici zyskali sobie opinię genialnych wynalazców i mistrzów techniki o wrodzonych zdolnoscia manualnych, bogatej wyobraźni i pomysłowości, wyjątkowo utelentowanych technicznie. Kajak z pneumatycznymi komorami zapewniającymi niezatapialność, anorak i parka bedące pierwowzorem naszych turystycznych skafandrow, harpun, okulary przeciwsłoneczne, wiertła w kształcie łuku z cięciwą, śruba, doskonalość techniczna rozwiązań sklepienia inuickiego igloo, która zadziwia współczesnych architektow i pomimo wznoszenia od wiekow 'na oko', bez żadnych obliczeń matematycznych, spełnia wymogi nowoczesnej sztuki inżynierskiej - wszystko to stworzyli Innuci w warunkach maksymalnego ograniczenia materiałów i surowców. Ale właśnie te ograniczenia zmusiły ich do wykazania się pomysłowością graniczacą z geniuszem.
Jednym z efektow tych wrodzonyh zdolności jest właśnie łatwość, z jaką Innuici przystosowują się do swojej zmieniającej się rzeczywistości - ci sami ludzie, którzy jeszcze niedawno podróżowali tylko dzięki kajakowi i psiemu zaprzęgowi potrafią dziś naprawić samodzielnie silnik łodzi motorowej czy samolotu. Wielu z nich pracuje w warsztatach mechanicznych obsługiwanych wyłącznie przez Inuitow. Niektórzy są doskonałymi pilotami samolotów komunikacji miejscowej oraz wysoko wykwalifikowanymi fachowcami na arktycznych polach naftowych, w licznych bazach wojskowych itp.
Kolejną, zadziwiającą cechą Innuitow jest odsetek domorosłych artystów - niemal każdy Innuit jest urodzonym artystą . Przyczynę tego upatruje się między innymi w napięciu psychicznym, spowodowanym długą nocą polarną, podczas ktoóej ludzie instynktownie szukają ujścia energii w koncentracji na tworzeniu. Warunki arktyczne silnie ograniczają wybór tworzywa do wyrobu dzieł sztuki, do niedawna używano tylko kamienia i kości, a i te surowce były mocno ograniczone.
Drewno było dostępne wyłącznie dzięki pniom drzew wyrzucanych od czasu do czasu na brzeg przez prądy morskie (tzw. drewno dryftowe). Innym surowcem była podlegająca niezwykle żmudnej obróbce skóra. Krąg tematyczny sztuki innuickiej obejmuje takie charakterystyczne tematy jak polowania i świat przyrody, wierzenia i zabobony, macierzyństwo, pracę codzienną. Fantazja innuicka pozwala tworzyć niekiedy wyobrażenia zwierząt, które od lat przestały pojawiać się w arktycznej tundrze; tak jest na przykład z królikiem, znanym Innuitom tylko z opowiadań. Innym przyklładem innuickiej wyobraźni są prace przedstawiające ptaka siedzącego na... drzewie. Dzieła te, w formie uderzająco przypominają prace nowoczesnych artystów. Co ciekawe, w języku Innuitow w ogóle nie ma słowa sztuka.
Innuici nigdy nie stworzyli pisma. To, co moglibyśmy określić mianem literatury innuickiej, to przekazywane ustnie z pokolenia na pokolenie piękne legendy, podania, baśnie i bajki.
Innuici nigdy nie stworzyli pisma. To, co moglibyśmy określić mianem literatury innuickiej, to przekazywane ustnie z pokolenia na pokolenie piękne legendy, podania, baśnie i bajki.
W zetknięciu z białymi Innuci zadziwiająco szybko nabyli umiejetność czytania i pisania. Na przyklad już pod koniec XIX wieku odsetek analfabetów wśród Innuitow był mniejszy, niż wsród rybaków kanadyjskich na wodach polarnych.
Język Innuitow jest niezwykle trudny, tak, że niewielu przybyszów potrafi go opanować, a bardzo rzadko opanowuje go w sposob doskonały. Ten bogaty język posiada na określanie przedmiotów z życia codziennego o wiele więcej nazw niż jakikolwiek inny język na świecie. Jednoczesnie pozorne ubóstwo tego języka spowodowane jest faktem, że tak naprawdę Inuici nie mają zbyt wielu rzeczy do nazywania, z powodu niewielkiej liczby przedmiotów, z jaką Innuici się mogą zetknąć i z powodu nikłości arktycznego swiata zwierząt i roślin.
Spośród dwudziestu tubylczych jezykow na Alasce cztery są innuickie.
Na temat jezyka innuickego panują sprzeczne opinie - z jednej strony, według Peary'ego jest to język niesłychanie ubogi, mający zaledwie około czterystu słów, z drugiej strony Stefansson uważa eskimoski za jeden z najbogatszych języków, liczący około czternastu tysięcy słów. Który z nich miał rację? Trudno ocenić. Otóż języki innuickie to języki "zlepkowe" - składają się z pewnej liczby rdzeni, których sens zmienia się przez dodawanie calego szeregu końcówek. Na przyklad: rdzeń tigui - przybywac; tiguipok - on przybywa; tiguipa - on przybywa do niego; i tak dalej. Możliwe jest nawet zbudowanie slowa tiguikrikritsartsimarmertsimaradoartarpangok - on twierdzi, ze ostatnio mógł często przybywać do niego całkowicie, lecz nie będzie więcej miał tej możliwosci.Jest to słowo poprawne gramatycznie, choć pewnie używane dość rzadko.
Gizela A. Makarewicz Illa Kuvianartok
Źródła: na podstawie tekstu Jany Wiśniewskiej; zdjęcia znalezione w internecie.